Kazik Pawelec z Biskupic najpierw z aniołami gada, a potem rzeźbi. Efekt jest taki,
że po jego anioły jeździ coraz więcej ludzi.
Ten idzie. Ten straszy. Temu zimno. Ten pije. Ten trzeźwieje. Tamten spogląda w niebo.
A ten nic nie robi... czegoż to nie ma w pracowni Kazika Pawelca. Ludzie, anioły, Frasobliwy z ptakami
na koronie cierniowej.
Złota rączka
Dom skrył się w sosnowym ogrodzie. Tu pracownia, tu maleńka stolarnia. - Zawsze wędrowałem. Ojciec, wojskowy
z Falenicy. Potem Leszno, Wrocław, Inowrocław, Jawidz. Podstawówka nr 8 w Lublinie. Pierwsze figurki wycinane
ogrodniczym kozikiem. Ciągoty do stolarki. Liceum Plastyczne. Niezapomniany prof. Baranowski. Armia. Więcej
czasu spędziłem przy stolarce z dłutem niż z karabinem na poligonie - kiwa głową Kazik Pawelec.
Gdy anioły łamią skrzydła
Do aniołów ma sentyment od małego. Najpierw przez "Aniele Boży stróżu mój, Ty zawsze przymnie stój". Przez
obrazek w rodzinnym domu, na którym anioł prowadzi przez kładkę dwójkę dzieci. Potem znów przez Anioła Stróża,
który latał z pomocą prosto z nieba, jak małemu Kaziowi coś się działo.
Dziś anioły obsiadły obejście Pawelca w wielkiej obfitości. W pracowni na wprost wejścia kawałek nieba
z fruwającymi aniołami.
- Jak słońce po niebie wędruje, to i tu zagląda. Wtedy moje niebo zaczyna żyć - śmieje się Pawelec.
I zaczyna prezentację.- To jest Genowefa z gęślą w rękach. To Kunegunda ze skrzypcami. A to jest Ania, mój
anioł domowy.
Dziś nie nadąża z rzeźbieniem aniołów.
Same baby?
-A tak. Przecież anioły są kobietami. Czułe, dobre, bliskie i do rany przyłóż.
I rzeczywiście. Anioły Pawelca wcale nie przypominają skrzyżowania grubej baby z gęsią, jak to w sztuce
ludowej bywa. - Moje anioły mają niedokończone twarze. Zostawiam je w półuśmiechu. Albo w półpłaczu. Kiedy
idą do ludzi, trzeba je oswoić. Jak się swojego anioła oswoi - wtedy człowiek będzie miał pożytek, I trzeba
z aniołami gadać: Jak? Zwyczajnie. - Siada się krzesło w krzesło. Jak mąż z żoną. I wali prosto z mostu.
Anioły tylko czekają na robotę.
Jak anioł spadnie ze ściany i nie daj Bóg złamie skrzydło, to zaraz trzeba naprawić. - Bo jak będzie z pomocą
latał? - pyta twórca aniołów.
Frasobliwy
- Pieniądze w życiu mnie ominęły. W domu się układa. Zdrowie mam. Co mi zostało? Praca,
praca, praca... Aniołów narzeźbię, to się sprzeda i będzie na drzewo lipowe. Kapliczek narobię. Też się
sprzeda, to będzie na chleb. I żeby koło domu coś poprawić - mówi Pawelec i wraca do pracy.
PPan patrzy na tego Frasobliwego. W kapliczce stanie. - Pomyślałem, żeby ptaszkami śpiewającymi Pana naszego
ozdobić. Żeby tak się nad światem frasować nie musiał.
Małym dłutem pracowicie zdejmuje z twarzy kolejnego anioła trochę uśmiechu. Pachną stróżki lipowe. Głaszcze
anioła po twarzy. Powolutku przykręca skrzydła. Stawia na stołku. - Piękny jesteś.
Nagle wokół głowy rozpala się słoneczna aureola. Jakoś promień słonka zakręcił, do pracowni wpadł. I na
ścianie anielski znak wyświetlił. Anielskie rysy łagodnieją. Twarz Pawelca też.
- Tak... Jestem szczęśliwym człowiekiem.
Waldemar Sulisz
Fot. Jacek Mirosław
Pan Pawelec wyrzeźbił świątki do
kapliczek w Biskupicach