Reportaż zamieszczony w Dzienniku Wschodnim z 10.11.2005 pt.

Jak anioła zrobić, jak wychować i sprawić, by z pomocą latał

Pawelec diabelec

Kazik Pawelec z Biskupic najpierw z aniołami gada, a potem rzeźbi. Efekt jest taki, że po jego anioły jeździ coraz więcej ludzi.

Ten idzie. Ten straszy. Temu zimno. Ten pije. Ten trzeźwieje. Tamten spogląda w niebo. A ten nic nie robi... czegoż to nie ma w pracowni Kazika Pawelca. Ludzie, anioły, Frasobliwy z ptakami na koronie cierniowej.

Złota rączka

Dom skrył się w sosnowym ogrodzie. Tu pracownia, tu maleńka stolarnia. - Zawsze wędrowałem. Ojciec, wojskowy z Falenicy. Potem Leszno, Wrocław, Inowrocław, Jawidz. Podstawówka nr 8 w Lublinie. Pierwsze figurki wycinane ogrodniczym kozikiem. Ciągoty do stolarki. Liceum Plastyczne. Niezapomniany prof. Baranowski. Armia. Więcej czasu spędziłem przy stolarce z dłutem niż z karabinem na poligonie - kiwa głową Kazik Pawelec.

Gdy anioły łamią skrzydła

Do aniołów ma sentyment od małego. Najpierw przez "Aniele Boży stróżu mój, Ty zawsze przymnie stój". Przez obrazek w rodzinnym domu, na którym anioł prowadzi przez kładkę dwójkę dzieci. Potem znów przez Anioła Stróża, który latał z pomocą prosto z nieba, jak małemu Kaziowi coś się działo.
Dziś anioły obsiadły obejście Pawelca w wielkiej obfitości. W pracowni na wprost wejścia kawałek nieba z fruwającymi aniołami.
- Jak słońce po niebie wędruje, to i tu zagląda. Wtedy moje niebo zaczyna żyć - śmieje się Pawelec. I zaczyna prezentację.- To jest Genowefa z gęślą w rękach. To Kunegunda ze skrzypcami. A to jest Ania, mój anioł domowy.
Dziś nie nadąża z rzeźbieniem aniołów.

Same baby?

-A tak. Przecież anioły są kobietami. Czułe, dobre, bliskie i do rany przyłóż.
I rzeczywiście. Anioły Pawelca wcale nie przypominają skrzyżowania grubej baby z gęsią, jak to w sztuce ludowej bywa. - Moje anioły mają niedokończone twarze. Zostawiam je w półuśmiechu. Albo w półpłaczu. Kiedy idą do ludzi, trzeba je oswoić. Jak się swojego anioła oswoi - wtedy człowiek będzie miał pożytek, I trzeba z aniołami gadać: Jak? Zwyczajnie. - Siada się krzesło w krzesło. Jak mąż z żoną. I wali prosto z mostu. Anioły tylko czekają na robotę.
Jak anioł spadnie ze ściany i nie daj Bóg złamie skrzydło, to zaraz trzeba naprawić. - Bo jak będzie z pomocą latał? - pyta twórca aniołów.

Frasobliwy

- Pieniądze w życiu mnie ominęły. W domu się układa. Zdrowie mam. Co mi zostało? Praca, praca, praca... Aniołów narzeźbię, to się sprzeda i będzie na drzewo lipowe. Kapliczek narobię. Też się sprzeda, to będzie na chleb. I żeby koło domu coś poprawić - mówi Pawelec i wraca do pracy.
PPan patrzy na tego Frasobliwego. W kapliczce stanie. - Pomyślałem, żeby ptaszkami śpiewającymi Pana naszego ozdobić. Żeby tak się nad światem frasować nie musiał.
Małym dłutem pracowicie zdejmuje z twarzy kolejnego anioła trochę uśmiechu. Pachną stróżki lipowe. Głaszcze anioła po twarzy. Powolutku przykręca skrzydła. Stawia na stołku. - Piękny jesteś.
Nagle wokół głowy rozpala się słoneczna aureola. Jakoś promień słonka zakręcił, do pracowni wpadł. I na ścianie anielski znak wyświetlił. Anielskie rysy łagodnieją. Twarz Pawelca też.
- Tak... Jestem szczęśliwym człowiekiem.


Waldemar Sulisz
Fot. Jacek Mirosław


Pan Pawelec wyrzeźbił świątki do kapliczek w Biskupicach



Napisz do mnie aktualizacja:
21.12.2005
powrót do poprzedniej strony powrót na początek strony